A raczej powinnam napisać gorączka różowego plastiku. Właśnie z takiego materiału stworzono biżuterię z naprawdę oczekiwanej kolekcji Lanvin dla H&M.
Już sobie wyobrażam te krwiożercze tłumy walczące zajadle o najmniejszy skrawek Lanvinowskiej chwały, spływającej z ciuchów Elbaza. Wielogodzinne stanie w kolejce, czasem wręcz doprowadzone do absurdu nocowania pod sklepowymi witrynami, nie straszne prawdziwym fashionistom.
Albo chciwym (bądź obrotnym - zalezy jak na to spojrzeć), którzy zasilą tanimi ciuchami zdolnego projektanta, nowe aukcje Allegro.
Jednak jak się dziwić takim zapasom skoro widmo żenującego stania w kolejce jest niczym wobec poczucia wyjątkowości, ustrzelenia chiuchów z serii limitowanej. Przedsionek luksusu za cenę kilkakrotnie niższą.
Co ciekawe ta sama choroba dotknęła poprzedniej nocy wielu celebrytów i, o zgrozo, uznanych projektantów i modowych dziennikarzy. Wszystko wydarzyło się podczas zamkniętego pokazu mody kolekcji Lanvin x H&M, a przede wszystkim podczas wyprzedaży tej kolekcji po pokazie. Pomimo tego, że każdego z gości było stać na orginały od Elbaza, a nie ich marne, poliestrowe kopie, nawet oni nie unikneli plastikowej gorączki. Przepychania, bieganie w gorączkowym zamieszaniu, wyrywania sobie sztuk odzieży - to wszystko zostało opisane i zfotografowane.
Jednak wydaje się, że nawet insidersi nie czują poczucia obciachu w takich sytuacjach jeśli tylko sa one osłodzone wartościową, w ich mniemaniu, zdobyczą.
Wszyscy w końcu jestesmy tylko ludźmi. Merci, Mr Elbaz.
Dodatkową ciekawostką jest to, że na wybiegu pokazały się zarówno najważniejsze modelki jak i owi celebryci, dumnie obnoszący się, nieco ulepszonymi wersjami tego co w Polsce dostaniemy już we wtorek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz