Wielka nie bynajmniej, że uzurpuje sobie prawo do posiadania ostatecznego, jedynie słusznego zdania. Ani tym bardziej nie posiadam karcącego palca sprawiedliwości.
Ot, Wielka Recenzja będzie bo sporo się tego nazbierało. A więc przed wami moi drodzy - dłuuuugi post.
3.1 Phillip Lim - to co zwykle robi najlepiej. Proste kroje w męsko-damskich stylizacjach, taki tomboy look ale w bardziej eleganckiej, "biurowej" wersji.
Podoba mi się też idea za tą kolekcją - rowerowy szyk.
ADAM - straszna historia spalenia się, zaledwie kilka tygodni temu, większości kolekcji - ręcznie robionych swetrów - sprawiła, że inaczej patrzy się na te ubrania. Tak czy inaczej spójna kolekcja. Trochę się kojarzy z poprzednimi kolekcjami MJ. Lata 70.
Alexandre Herchcovitch - jeden z moich ulubionych projektantów. Wiadomo - delikatne inspiracje japonistyką, latami 20. zawsze na mnie działają.
Anna Sui - poprawna kolekcja, baaaardzo w jej stylu. Nic się nie zmienia. Dla fanów.
Alice+Olivia - kolekcja od lewej do prawej. Zero jakiegoś mianownika. Troche brokatowych tkanin, trochę satyny, ale też wełna. Przyjemne, inspirowane Miu Miu 2006, sukienki, brzydkie botki.
Alexander Wang - po świetnym debiucie zaczął się powtarzać i doprowadził "trash chic" do granic mojej wytrzymałości. Teraz wraca ze świetną, mroczną kolekcją. Mistrzostwo.
Altuzarra - zniżka formy i nuda. Trochę Gucci za czasów Toma Forda. Niezła skurzana spódnica, "skradziony" pomysł kołdro-płaszcza od Wanga.
BCBG Max Azaria - jak zwykle neizawodne, dużo "blokowych" zestawów kolorystycznych. Znana z poprzednich kolekcji oszczędność, ale też złamana lekkim romantyzem pływających tkanin. Ukochane przeze mnie "szlafrokowe" kroje.
Bodkin - malutka, acz urocza prezentacja. Eko moda w miejskim stylu. Nieco siermiężna, szorstka. Zobaczymy jak mark abędzie się rozwijać.
Behnaz Sarafpou - niestety do zapomnienia. Szkoda, chętnie obserwuje kolejne projekty. W tym sezonie - szału nie ma. Troszkę zbyt komercyjnie.
Bill Blass - prezentacja w słynnym Monkey Bar. Tym więcej oczekuje się od kolekcji. Lata 70. w pełni. Styl Annie Hall/Diane Ross w wersji zimnego glamour.
Calvin Klein - jeden z moich ukochanych domów mody. Niestety w tym sezonie Costa nie zachwyca. Tylko poprawnie. I choć dla innych marzeniem jest osiągnąć ten poziom , dla CK to za mało. Plus koszmarne buty
Costello Tagliapietra - zawsze z przyjemnością oglądam co też ten duet znó wymyślił. Kolory trochę jakby letnie, ale tym bardziej inna kolekcja od pozostałych w NY. Świetne, opływające kształty, podkreślona talia i luźna reszta.
Carlos Miele - typowa, wyjściowa kolekcja. Dużo długich sukien. Kilka fajnych projektów.
Carolina Herrera - jak zwykle klientki z Manhattanu mogą byc zadowolone. Znane im linie najwyższyj próby. Moda nie dla każdego, ale w swoim rodzaju, najlepszego gatunku.
Derek Lam - jak dla mnie poniżej swojego zwykłego poziomu.
DKNY - pięknie użyta malinowa czerweiń, dużo nawiązań do lat 60.
Diane von Furstenberg - klasyka nowojorskiego glamour. Diane, stała bywalczyni sceny klubowej lat 70., nigdy do końca nie przestała być tą dziewczyną. Dlatego nawet bardziej "pańciowate" stroje i tak mają ten mocny feel.m choć kilka można by spokojnie wyrzucić.
Donna Karan - główna linia w tym roku piękna acz zachowawacza. Brakowało mi jednak typowych dla niej zamaszystych tkanin. Ot taki mój fetysz
Erin Fetherston - zaczynała z romantycznymi, inspirowanymi latami 60., sukienkami. Dużo koronek, szerokich i krótkich kształtów. Myślałam, że w końcu się rozwinie. Słodyczy już nie ma, ale zamiast tego otrzymaliśmy pseudo-minimalistyczną, całkowicie bezbarwną kolekcję
Elie Tahari - momentami brakowało spójności, ale niezła kolekcja. Wolałabym, żeby Elie skupił się na tych latających tkaninach, niż na smooth looku ze spodniami, ale ok.
Halston - w końcu lepszy sukces dla tej umęczonej marki, której jakos nikt nie może na dobre reaktywować. Czyżby początek lepszej passy?
Helmut Lang - mam nadzieje, że Helmut tego nie widzi. Zupełny bezsens.
Jason Wu - kilka fajnych sukienek, styl podobny co zawsze, ale jednak czegoś brakowało. Średnio.
Malandrino - dobra kolekcja z kilkoma prawdziwymi perełkami. Seksowne przeźroczystości, ale w żadnym wypadku nie słodkie
Marc by Marc Jacobs - Marc chyba się zapatrzył na własne kolekcje z linii głównej. Nic nowego
Marc Jacobs - ciekawa kolekcja, pełna grochów i eleganckich kształtów
Marchesa - marka znana z ubierania gwiazd na czerwony dywan. Ta kolekcja pewnie też się na nim pojawi, chociaż dużo ty przekombinowanych wzorów. Te elementy inpirowane V&R są w takim wykonaniu wyjątkowo niepokojące
Michael Kors - jak zwykle czysty, nowojorski styl. Bogato, ale bez krzyku.
Monique Lhuillier - typowa dla niej wieczorowa kolekcja, w sam raz na przyjęcie lub premierę. Dużo błyskotek i aplikacji.
Naeem Khan - dramatyczna kolekcja. Nie jednak w sensie posiomu, a teatralności. Po całych zastępach minimalistycznych kreacji to tez jest potrzebne. Piękne, "mięsiste" suknie
Narciso Rodriguez - nie wiem ile razy moge powtórzyć jeszcze "piękna kolekcja", ale to samo się tu ciśnie. Prostota, ale z taką dzieczęcą delikatnością. Dzięki temu nawet "męskie" płaszcze są urocze
Nicole Miller - doskonałe geometryczne wzory na tkaninach, nie nachalne. Monochromatyczne zestawienia pozwalają dostrzeć doskonałość krojów. Świetne, długie kamizelki/płaszcze.
zdj. style.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz