Ciąg dalszy recenzji....
Oscar De La Renta - bardzo bogata i elegancka kolekcja, w typowym pełnym przepychu stylu. Dużo zdobień i futrznych elementów. Może się podobać
Ohne Titel - niezła kolekcja nawiązująca do poprzednich sezonów. Trochę grafiki, trochę asymetrii, fajne swetry.
Peter Som - Miły oddech w stylu lat 50., od wszędzie obecnego stylu glamour lat 70. Gładkie linie, bardzo kobiece. Pierwsza myśl to film "Ptaki". Plus za piękny wzór bratków na sukienkach i podszewkach
Ports 1961 - fajna biurówka. Kolejna kolekcja inspirowana latami 50. w bardzo miejsckiej, dobrze noszącej się wersji. Aż ma się ochote pracować w biurze (nowojorskim)
Prabal Gurung - rośnie nam kolejny projektant strojów na mniejsze i większe premiery. Bardzo miłe dla oka sukienki i zestawy. Bez nadmiernego słodzenia.
Preen - ostatnio wystawia moje nerwy na dużą próbę. Po słabej kolekcji pre-fall, dalej bez fajerwerków. Poprzedni jesienny sezon zdecydowanie lepszy. Nagromaczenie drobnych, geometrycznych wzorów, rodem z kolejdoskopu - wyjątkowo denerwujące.
Proenza Shouler - wolę jednak ten duet w prostszych, bardziej strukturalnych projektach. Niektóre modele do zapomnienia, inne poprostu ładne.
Rachel Roy - zaczynałą od tylko wieczorowych strojów dla członków society. Teraz coraz cześciej projektuje dzienne zestawy. Kolekcja dość przeciętna, acz przyjemna. Kilka niezłych rozwiązań na sukeinkach i spódnicach.
Ralph Lauren - ma na pewno rzeszę oddanych fanów. Mnie czasem coś wpadnie w oko ale to nie moja estetyka. Zbyut dosłownie, zbyt komrcyjnie, zbyt przewidywalnie. Z drugiej strony klienci zawsze mogą liczyć na tę markę, że pokaże to co kochają. Jak zykle kobiecy szyk przełamany tą specyficzną męskością, sporo skóry.
Reem Acra - jedna z ulubionych twórców wybierana przez gwiazdy. Czerwony dywan w czystej esencji. W swoim gatunku najczęściej bezbłędna. Krótsze sukienki bym odpuściła, ale te peleryny - cudowne.
Richard Chai Love - to "love" chyba prowokuje do pokochania tej kolekcji. Wiem, że nie jest wybitna, ale zpodobała mi się ta kolekcja. Długie sylwetki, wspaniałe wiązania i sploty płaszczy. Chwyta za serce miłośników ponurego romantyzmu
Rodarte - wielkie obawy co też siostry znów wymyślą. Przeszły długa drogę od pozytywnie odbieranych przez Annę Wintour, ale w gruncie rzeczy nieco tandetnych i nastawionych na efekt sukni, aż do całkowitej dekonstrukcji i zabawę formą. Dorosły. Nowa kolekcja bardzo spokojna i zaskakująco delikatna. Chyba nawet zbyt spokojna
Tommy Hilfiger - ten sam rodzaj projektanta co Lauren albo Kors. Sprawdzona, na swoich klientach, klasyka. Robi to co umie najlepiej - raz wychodzi gorzej, raz - jak tu - lepiej. Preppy chic w dobrym gatunku.
Thakoon - lekkie odejście od zwykłego stylu, narzecz świetnych wzorów. Dużo inspiracji Afryką, ale w takim miejskich, zachodnim wydzwięku. Jednocześnie też krata. Kurtki i kamizelki puchowe ale z satyny. Gra konwencją
The Row - nie jest tajemnica, że bardzo kibicuję bliźniaczkom Olsen i chętnie patrzę na kolejne kolekcje. Po świetnym debiucie, nieco słabszej kolekcji pre-fall - tu doskonałość. Chyba najlepsza kolekcj aw ich krókim stażu. Ukochana przez nich prostota i minimalizm, ale bez pretensjonalnej przesady. Doskonałe elementy z krokodylej skóry. Przepiękne czapy
Theysken's Theory - zmarnowany potencjał. Olivier jest wybitnym projektantem, którego talent niejednokrotonie poznawaliśmy podczas pracy dla Niny Ricci. Tu - komercyjna, nudna kolekcja. Nie tego się spodziewałam.
TSE - ech, jeszcze dwa lata temu byłam zachwycona. Świetne dzianiny i kształty. Tu - bezbarwność, powtarzalność. Czas się obudzić. Jedna piękna peleryna to za mało
Vera Wang - to przykłąd na to, że uczyć można się całe życie. Nigdyś znana ze swoich sukien ślubnych, dziś skupia się na kolekcjach dziennych. Coraz lepszych. Tu świetne przeźroczystości, kurtki. Plisy, sporo sukienek, ale bynajmniej nie na ślub gwiazd.
Victoria Beckam - wciąż nie wierze, że ona naprawdę tworzy modę. I to, z roku na rok, modę na coraz wyższym poziomie. Doskonałe cięcie, minimalistyczne linie przełamane kombinowanymi dekoldami. Prawie wszystko co się da jest zakryte, a jednak tak seksowne. Przepiękne bordo.
Y-3 - Yamamoto w wersji komercyjnej i łagodnej. I choć wolałabym widzieć jego inne oblicze - zawsze chętnie oglądam kolejne kolekcje. Dużo fajnych kurtek i płąszczy, lepsza kolekcja męska.
Zero+Maria Cornejo - kolekcja niestety dużo gorsza niż niedawno pokazywane pre-fall. Tak jakby autorka poszła na skróty i na kompromis w stosunku do niedawnych pomysłów. Tylko wspomnienie po pięknej japonistyce.
zdj.style.com